Kaczy Dół – Międzylesie. Konspiratorzy. Część 23.
Cd.
-Gazetki? Prasa podziemna? Panie! To były narkotyki! Ludzie się tym narkotyzowali! Tracili ostrożność! Czytali gdziekolwiek dopadli coś takiego. Nosili tak, że niejednokrotnie wystawały im te gazetki z kieszeni. Przecież to od razu było widać, że to bibuła. W nocy kładli pod poduszkę. Przekazywali innym, dawali, tworzyły się całe łańcuchy osób korzystających po kolei z tych gazetek. Właśnie u Porębskiego znaleźli cały plik pod poduszką… Jednej starszej pani sam zwróciłem uwagę, że wysuwają się jej z kieszeni gazetki. Przecież mogła narazić innych, sypać w śledztwie. Wielu ludzi nie myślało o tym – mówi Józef Jaglarz (1898).Denerwuje się, mimo upływu trzydziestu lat od wydarzeń, które wciąż żyją w jego pamięci.
12 lutego 1944 r. o świcie żandarmeria niemiecka w obecności sołtysa weszła do domu Porębskiego. Według Edwarda Dyszla (1920) podziemne wydawnictwa leżały tam po prostu na kredensie. – W domu Antoniego znaleziono prasę AK. W domu była także broń, której nawet nie ukrywano. Często czyścili ją starsi bracia – pamięta Eugeniusz Porębski (1930), najmłodszy syn Antoniego. – Ojca najpierw przewieźli na posterunek w Międzylesiu, a potem zastrzelili w Radości, na drodze do Międzylesia. U Władysława nie znaleźli nic. Wysłali go do jakiegoś obozu, gdzie zginął – mówi Eugeniusz. Według napisu na tablicy nagrobnej na cmentarzu w Starej Miłosnej Władysław Porębski zginął 25 stycznia 1945 r. w obozie koncentracyjnym Stutthof.

Ryszard Brodowski nie miał przy sobie „bibuły”, jak nazywano podziemne publikacje, a tylko pewną fotografię. Według Juliusza Ostrowskiego (1915) była to fotografia szubienic z ciałami powieszonych podczas publicznej egzekucji w Rembertowie1. Stanisław Brodowski (1896) mówi: – Syna zabrali 12 maja 1943 r. z Parku Skaryszewskiego. Szedł alejką. Dwóch cywilów kazało mu zdjąć płaszcz, który przetrząsnęli. Zrewidowali go, potem gdzieś odprowadzili. To wszystko. Ryszard uczęszczał do gimnazjum na Krakowskim Przedmieściu, a potem do Szkoły Handlowej na ulicy Wilczej. Wanda Tatur z domu Brodowska pamięta największe bombardowanie Warszawy w nocy z 13 na 14 maja2. – Wtedy właśnie – mówi – w przeddzień, zjawił się u mnie Wiesiek Szajner i najpierw powiedział, żebym wydała mu aparat fotograficzny, a jak mu go wydałam, to powiedział, że „Ryśka wzięli Niemcy w Parku Skaryszewskim”. Mówił, że siedzieli we dwójkę na ławce i podeszło dwóch cywilów od razu do Ryśka i zabrali go ze sobą. Później [Szajner] kolegom opowiadał inną wersję, że „Ryśka wzięli w tramwaju”. Aparat mi oddał – dodaje Wanda Tatur. – Szajnera po jakimś czasie wzięli z domu. Jeszcze było ciepło, bo chodziłam na bosaka. Byli też po Mariana Ostrowskiego, ale wcześniej uciekł z domu – dopowiada Barbara Kilarska, z domu Szajner, siostra Wiesława. Dwukrotnie otrzymała z Pawiaka od brata zapisane ołówkiem karty pocztowe. – Potem przestały przychodzić. On nie wrócił – mówi. Z czasem ślad ołówka tak wyblakł, że stał się prawie niewidoczny. Zostały tylko stemple pocztowe i więzienne oraz fioletowe znaczki pocztowe Generalnej Guberni.

Warszawską prasę konspiracyjną, głównie „Biuletyn Informacyjny” przywoziły z ulicy Poznańskiej Krystyna Ostrowska i Halina Różycka. Kursowały dwa razy w tygodniu na zmianę. Gazety te przekazywały m.in. Bolesławowi i Karolowi Paprockim, Czesławowi Skurze, Zenonowi Chmielińskiemu. Ten ostatni dostarczał je m.in. braciom Porębskim. Szczególnym rodzajem kolportażu zajmowali się harcerze Bogdana Podbielskiego (1927) z trzech zastępów: Międzylesie, Stara Miłosna, Radość3. Pierwszy z nich, w składzie Stanisław Gwadera, Szczepan Kuciara, Jerzy Sobota, Jan Szczepek i Henryk Witkowski, był prowadzony przez Jana Marczyka. To właśnie oni, jako gazeciarze na Pradze, rozdawali fałszywe „Dodatki Nadzwyczajne Kuriera Warszawskiego”. Ci sami chłopcy obmalowywali tak miejscowe, jak i praskie mury znakami Polski Walczącej oraz, po 18 maja 1944 r. , napisami „Monte Cassino”. Słowa te pojawiły się wówczas m.in. i na budynku poczekalni i kasy biletowej na peronie przystanku kolejowego w Międzylesiu.



Czasopismo IV Rejonu Otwock (kryptonim „Fromczyn”) w VII Obwodzie Okręgu Warszawskiego („Obroża”) Armii Krajowej, wydawane pod tytułem „Brzask”, ukazywało się od 11 grudnia 1943 do 28 lipca 1944 r.4, było drukowane w trzech kolorach na powielaczu w Zakładach Elektrotechnicznych Bracia Borkowscy przy ul. Grochowskiej 306/308. Były to duże zakłady, prawie 700 pracowników, w tym grupa komunistów. Nastąpiły aresztowania i wejście Niemców do Zakładów. To mogło oznaczać koniec „Brzasku”. – Dzisiaj nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, co znaczyła otucha, jaką dawał każdy numer podziemnego czasopisma. I co oznaczał brak kolejnego numeru. Do jakich przypuszczeń u tysięcy czytelników dawał podstawę. Pismo musiało się ukazać o swojej porze, i wiedzieliśmy, że nikt za nas tego [wywiezienia powielacza] nie zrobi. Numer był zestawiony i gotowy do druku. Musiał wyjść. Powielacz trzeba było zabrać stamtąd natychmiast – mówi Juliusz Ostrowski (1915) , ps. „Wiktor”, kapral, dowódca miejscowej grupy prowadzącej walkę bieżącą5. Nagła akcja otrzymała kryptonim „Remington”. – Zrobiliśmy to w szóstkę z Julkiem. Mieliśmy zatrzymany samochód. Kierowcą był Stanisław Dymkowski ps. „Żbik” ze Zbytek. U Borkowskich już było Gestapo. Zdążyliśmy to zabrać w ostatniej chwili, zanim zablokowali wyjścia. I to bez jednego wystrzału – mówi Stanisław Maciejewski (1925). Oprócz Juliusza Ostrowskiego, Stanisława Dymkowskiego i Stanisława Maciejewskiego, w akcji wywiezienia powielacza od Borkowskich uczestniczyli Jerzy Brodowski, Michał Różycki, Zbigniew Szpringwald i Zacheusz Witek. – A Ostrowski w nagrodę za tę robotę dostał zrzutowego Colta od Czesława Skury – jak pamięta Feliks Sikora (1895).

Według Juliusza Ostrowskiego, przy wydawaniu „Brzasku” pracował m.in. niejaki Kołaczkowski, harcerz, żołnierz AK, zatrudniony w spółdzielni w Starej Miłosnej. Złożył donos. Dostał za to 6 litrów wódki i 600 papierosów. Ponieważ był to dzień sobotni i w dodatku popołudnie, dyżurny policjant kazał mu przynieść doniesienie na piśmie w środę, a sam, nie zwlekając, zawiadomił o tym ludzi z AK. Kiedy chłopak w biurze spółdzielni wystukiwał donos na maszynie do pisania, zaciekawiło to sprzątaczkę. Zdołała odczytać adres, i to jej wystarczyło. Także zawiadomiła akowców. Jeszcze w sobotę późnym popołudniem rozpoczęto obserwację. W niedzielę donosiciel został zatrzymany. Okazało się, że potrzebował pieniędzy, a że dysponował pewną kwotą należącą do organizacji, postanowił wydać ją na zakup zboża, by zarobić na jego sprzedaży, zwrócić dług, a resztę zatrzymać dla siebie. Został obrabowany i stracił wszystko. Wówczas właśnie złożył donos – jak zeznał – na Bolesława i Karola Paprockich, ujawniając ich rolę w AK oraz powiązania organizacyjne. Podporucznik Bolesław Paprocki był dowódcą kompanii w strukturze oddziałów liniowych AK, a Karol Paprocki jego zastępcą. Kołaczkowski przyznał się zarazem do własnego uczestnictwa w działalności konspiracyjnej. Po przesłuchaniu został zastrzelony6.
Cdn.
Bogdan Birnbaum
Wiktor Kulerski
Przypisy:
- Stracenie dziesięciu osób w pobliżu stacji kolejowej w Rembertowie miało miejsce 16 października 1942 r.
- Nalot rosyjskiego lotnictwa trwał dwie godziny
- Por. Feliks Boro.dzik „Lis”, „Michał” . Szare Szeregi na terenie IV Rejonu „Fromczyn”, w: Na przedpolu Warszawy. Zeszyty Historyczne Okręgu Warszawa Powiat Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Zeszyt 11, sierpień 1996, str. 35.
- Jacek Zygmunt Sawicki. VII Obwód Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej „Obroża”. Warszawa 1990, str. 165.
- W różnych okresach grupy te, różnie określane, jako Oddziały Specjalne (OS), Oddziały Dywersji Bojowej (ODB), Oddziały Dyspozycyjne (OD), prowadziły działania sabotażowe, dywersyjne i karne.
- Uprowadzenie i zabicie Józefa Kołaczkowskiego miało miejsce 8 czerwca 1944 r., wg : Oddziały i akcje Kedywu…, dz. cyt. str. 91,103.
0 komentarzy