Jestem rolniczką z Nadwiśla, emerytką z Julianowa
60 lat temu cały pas nadwiślański to były wsie. Każda wieś miała odrębną kulturę, a łączył je Kościół w Zerzniu z 1888 roku z czasu, gdy Nadwiśle należało do właścicieli Wilanowa. Po wojnie, biedni i zapracowani mieszkańcy widzieli w Wiśle jedynie wielki zbiornik wodny, który zapewni urodzaj a Warszawa zbyt plonów. Warszawa podnosiła się z gruzów. Rolnicy nie tylko żywili, ale również uczestniczyli w odbudowie, dawali obowiązkowe dostawy, wywozili gruz, zaopatrywali w cegłę rozbiórkową. W zamian miasto nałożyło duże podatki, zamroziło budownictwo mieszkaniowe (zezwalając na duże inwestycje inwentarskie), nie inwestowało. W roku 2002 powstała gmina Wawer i nadała wsiom status osiedli warszawskich, co praktycznie niczego nie zmieniło. Mieszkańcy nowych osiedli traktowali rolników jako coś gorszego. Dorosłe dzieci wchłonął przemysł, a w szkole uczono je, że wieś jest źródłem zacofania. Kocham wieś i Warszawę również, ale czułam zawstydzenie, gdy padały określenia „wsiok” i „burak”.
Julianów to mała wieś położona na gruntach V i VI klasy. W roku 1986 postawiono na kulturę i założono tutaj Niedzielny Uniwersytet Ludowy im. Zofii Solarzowej, który zaczął pielęgnować poprawność mowy polskiej, promować teatr i poezję ludową, zabiegać o godność i poznawać lokalną historię. Np. nie wszyscy wiedzą, że w czasie wojny po porażce w bitwie pod Falenicą część wojska polskiego przedostała się poprzez Julianów i Skrzypki na drugą stronę Wisły promem kierowanym przez Kochmana i Świrlikowskiego. W roku 1997 grupa archeologów odkryła na terenach Julianowa artefakty – kamienne siekierki i naczynia z wtopioną krzemionką (w piasku rozkład budynków postępuje szybciej). Inne wykopaliska potwierdziły, że Julianów rozwijał się na gruntach kolonistów niemieckich i że byli oni dobrymi gospodarzami i np. w czasie pory zalewowej przesuwali domy na kołach z pomocą końskich zaprzęgów.
Urodziłam pięcioro dzieci, które są już dorosłe i nie chcą słyszeć o gospodarstwie. Dzieci ze zdziwieniem przyjmują, że z Błot i Julianowa wypasano dziennie 100 krów. Pastuch Pogoda dostawał dwóch kolejników do pomocy, żeby zwierzęta nie rozlazły się po Kępie. Strażnik „kępowy” roznosił po domach świeże ryby, głównie szczupaki i certy.
O tym, że Wisła jest ewenementem w Europie, że jest najdłuższą i najszerszą nieuregulowaną rzeką z dorzeczem obejmującym ¾ powierzchni kraju z niezwykłym starorzeczem – to prawie wszyscy wiedzą ze szkoły. Tutejsza przyroda, fauna w rezerwacie, piaszczyste plaże, łachy i wyspy – to nasze skarby. Przejazdy wierzchem jak i specjalnymi pojazdami konnymi, wieczory kultury ludowej, smaczne wiejskie jadło, przydomowy inwentarz – mogłoby być niezwykłą atrakcją turystyczną. Żeby spowodować przywiązanie do gospodarstwa dorosłych już dzieci, zakupiliśmy obiekt odległy o 3 kilometry od Warszawy w najpiękniejszym miejscu Nadwiśla na wprost Kępy Zawadowskiej, z przeznaczeniem na agroturystyczne gospodarstwo rodzinne.
Wisła w swej środkowej części, z powodu licznych meandrów, przeważnie łagodna, przelewając się leniwie – tłumi czujność. Może być czasami najgroźniejszym z żywiołów. Rzeka z wirami i lotnymi piaskami, kapryśna jak kobieta, nieujarzmiona i silna – wymaga szacunku i rozwagi.
…„Płynie Wisła płynie po polskiej krainie, a dopóki płynie Polska nie zaginie”…
0 komentarzy