Im dalej w las, tym mniej drzew…
Uchwałą z dnia 24 maja 2018 roku Rada Warszawy zainicjowała proces sporządzania nowego dokumentu Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego m.st. Warszawy. Jednym z kierunków zmian w polityce miasta, które nowe Studium ma uwzględniać, jest lepsza ochrona zieleni i wody czyli tzw. zielonej i niebieskiej infrastruktury miasta. Na papierze można napisać jednak wszystko, ale czy zmienia się cokolwiek w praktyce? Czy miejscy urzędnicy rzeczywiście zaczęli dbać o lasy?
Grunty leśne oraz inne grunty zadrzewione i zakrzewione w 2015 roku obejmowały w całej Warszawie 8773 hektary (2917 hektarów w Wawrze). W 2020 roku takie grunty stanowiły już tylko 8217 hektarów (2787 hektarów w Wawrze)1. W ciągu 5 lat zniknęło zatem w naszym mieście 556 hektarów prawdziwie czynnych biologicznie terenów, z czego tylko w Wawrze 130 hektarów. Tempo jest oszałamiające, bo średniorocznie w całym mieście znika ponad 111 hektarów drzew i krzewów, z czego 26 hektarów w naszej dzielnicy.
Bez szacunku dla lasów
Wycinka lasu powinna być ostatecznością, a ja mam nieodparte wrażenie, że nasi reprezentanci we władzach i ich urzędnicy bardzo łatwo sięgają po zalesione działki miejskie dla zrealizowania swoich pomysłów.
Aktualnym przykładem takiego podejścia jest realizacja Parku Aktywności Rodzinnej. Koncepcja drogi dojazdowej do tego parku zakłada, że będzie ona poprowadzona przede wszystkim po działkach leśnych, co będzie oczywiście skutkowało intensywnym wyrębem drzew. W dodatku odbędzie się to częściowo wbrew zapisom obowiązującego planu miejscowego. A przecież ten parking w lesie nie jest w ogóle potrzebny.
Innym przykładem z ostatnich tygodni jest chęć realizacji marysińskiego domu kultury na terenie leśnym w ramach Lasu Matki Mojej. I to pomimo tego, że długo już przymierzano się do innej lokalizacji (więcej na ten temat w artykule na sąsiedniej stronie).
Bez prywatnych lasów w planach zagospodarowania
Pamiętam jak w 2013 roku razem z sąsiadami zabiegaliśmy o zachowanie lasu w osiedlu Sadul. Urzędnicy miejscy chcieli jego część przeznaczyć w procedowanym planie zagospodarowania przestrzennego pod zabudowę mieszkaniową. I to nawet wbrew temu, że w obowiązującym Studium teren ten zarezerwowany jest na tereny zielone. Jedna z urzędniczek tłumaczyła wtedy, że Studium jest tylko dokumentem kierunkowym, który doprecyzowuje się właśnie na poziomie uchwalanych planów zagospodarowania, a ponadto, że miasto musi też przecież zarabiać na swoich gruntach. Szczęśliwie mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce, alarmując głośno o sprawie i składając wiele uwag do wyłożonego planu. Las ocalał w całości i służy mieszkańcom.
Mam nadzieję, że tak samo skończy się bardzo podobna, wspomniana już przeze mnie sprawa związana z zakusem władz miasta na przeznaczenie części Lasu Matki Mojej w Marysinie Wawerskim na usługi publiczne. Udział powierzchni biologicznie czynnej miałby tam być co prawda określony na poziomie 70%, ale to i tak oznaczałoby, że teren ten nie będzie już funkcjonował jako las. Niepokojące są tutaj głosy mieszkańców, że sprawa może już być jednak przesądzona.
Bez rezygnacji z odlesień
Niezrozumiałe jest też uporczywe przeprowadzanie prób odlesień w procedurach uchwalania nowych planów miejscowych. Wszystkie lasy w mieście są lasami ochronnymi i Marszałek Województwa od dawna już nie wydaje zgód na takie wyłączenia terenów z produkcji leśnej. Po coż zatem nieustannie próbować, zamiast po prostu uwzględniać te istniejące, w tym także prywatne lasy w planach zagospodarowania? To otwierałoby ich indywidualnym właścicielom drogę do ewentualnych roszczeń odszkodowawczych, a miastu dawałoby opcję wykupu tych terenów. Bez takiego podejścia prywatne lasy będą cały czas sukcesywnie znikać.
Procedura odlesieniowa, która z góry skazana jest na niepowodzenia przeprowadzana jest aktualnie w odniesieniu do opracowywanego od ponad 16 lat planu zagospodarowania Aleksandrowa. Po co tam w ogóle wnioskować o odlesienia, co dododatkowo opóźni prace nad planem o przynajmniej kilkanaście lub kilkadziesiąt miesięcy, skoro i tak nie będzie z tego żadnego efektu?
Okazji do ustalenia zieleni leśnej w opracowywanych planach zagospodarowania przestrzennego urzędnicy pozbawiają się właśnie także w przypadku części Falenicy. Na październikowej sesji Rady Dzielnicy Wawer rządząca dzielnicą koalicja zaopiniowała pozytywnie, za sugestią Biura Architektury i Planowania Przestrzennego, cakowitą rezygnację z uchwalania planów zagospodarowania dla takich leśnych terenów. I to po ponad 13 latach pracy nad nimi. Czy miasto naprawdę nie chce, zgodnie zresztą z deklaracją dbałości o zieleń wyrażoną na potrzeby opracowania nowego Studium, tych lasów zachować?
Bez strategicznego podejścia do lasów
W marcu 2021 roku klub radnych Razem dla Wawra zaproponował Radzie Dzielnicy Wawer podjęcie stanowiska w sprawie zainicjowania prac nad strategią m.st. Warszawy dla leśnych działek prywatnych. Chodziło o podjęcie działań na rzecz zabezpieczenia statusu tych gruntów jako lasów, zachowania w całości większych skupisk działek leśnych oraz wykluczenia przeznaczania ich pod zabudowę mieszkaniową w jakiejkolwiek formie. Celem wypracowanej strategii miałoby być m.in. długofalowe zapewnienie ochrony i ogólnodostępności lasów na terenie miasta, tak aby mogły z nich korzystać przyszłe pokolenia.
Projekt stanowiska skierowano wtedy do Komisji Ochrony Środowiska i Krajobrazu oraz Komisji Rozwoju celem ponownego przedyskutowania, ewentualnego doszczegółowienia i skierowania z powrotem do podjęcia przez Radę Dzielnicy. Niestety do dnia dzisiejszego to nie nastąpiło, a miasto wciąż nie ma żadnej strategii działania w odniesieniu do lasów prywatnych na terenie miasta.
W dalszym ciągu nie widzę zatem symptomów zmian w kwestii dbałości o lasy w naszym mieście. Obawiam się, że samo uchwalenie nowego Studium tutaj nie wystarczy i potrzebna będzie też zmiana władz miasta i dzielnicy.
Źródła:
- Rocznik Statystycznego Warszawy 2021, Panorama dzielnic Warszawy 2015, Panorama Dzielnic Warszawy 2021
0 komentarzy