„Panna wodna”

Wawer jest tą dzielnicą, w której szczególnie cenimy walory przyrodnicze i dobry klimat. Sosnowe bory i piaszczyste nadwiślańskie wydmy przypominały wybrzeża Bałtyku, które przyciągały kuracjuszy, a następnie turystów zwanych letnikami. Echa dawnej puszczy znalazły odzwierciedlenie w tutejszych nazwach topograficznych, między innymi Las, Skrzypki, Zerzeń. Niektóre nazwy już zostały zamienione nowymi, ale nad brzegiem wawerskiej Wisły, w gąszczu wierzbowych wiklin, wsłuchawszy się w ciszę i wędrówkę rzeki, do dziś możemy usłyszeć przedziwną opowieść… Tak, to prawda! Nieprzypadkowo wawerska Syrenka, którą zaprezentował artysta Jan Sajdak na paradzie w 2022 roku, powstała właśnie z wikliny…

Syrenka. Fot. Ewa Dąbrowska

Dzielna panna wodna, która obiecała strzec grodu Warsa i Sawy od strony Wisły, a na dodatek umilać połowy rybaków swoim śpiewem, pewnego dnia postanowiła oddalić się od miejsca zamieszkania i poznać dalsze odcinki rzeki. Ponieważ doskonale radziła sobie w wodzie zarówno z prądem jak i pod prąd, postanowiła wyruszyć wbrew wiślanej fali, w kierunku południowym. Wiślane sumy i olbrzymie jesiotry szeptały wodnej panience, że tamtejsze niezamieszkałe brzegi są szczególnie piękne, dzikie, obfitujące w ptaki i wiklinę.

To, co Syrenka zobaczyła na własne oczy, zadziwiło ją jeszcze bardziej niż barwne opowieści. Rzeka nieujarzmiona przez człowieka rozlewała się tutaj trzy razy szerzej niż w ciasnym gorsecie osad Brudno, Jazdów, Warszawa. Piaszczyste ławice zdawały się rozciągać w nieskończoność i wołać do niej: Rozłóż się tutaj, odpocznij! Pnie drzew osadzone na płyciznach, podobnie jak ona zanurzone ciągle w wodzie, machały do niej listeczkami, zapraszały do zabawy. Nurt wody błądził pomiędzy wysepkami i rozlewiskami, pozwalał na przedostanie się również w głąb lądu… To dopiero przygoda!

Została tu pierwszą noc, poznała siedliska bobrów, wydry jak ona doskonale poruszające się w wodzie… A kiedy wreszcie zasnęła obudziły ją poranne śpiewy… To ptaki przekrzykiwały się nawzajem, nie mogąc się nadziwić wizycie nietypowego gościa. „Fiu, fiu!” – pogwizdywał nad jej głową biały, popielaty remiz. „Fi-ju, fiju fiju fiju!” – wtórowały mu szkarłatnie ubarwiona dziwonia i żółta z szarymi skrzydłami, zawodowa flecistka wilga. „Ha, ha, ha! Nie znacie Syreny?” – szyderczo prześmiewają się nad nimi mewy i remizy. Te silne drapieżniki śmiało krążą nad brzegami Wisły i znają wszystkie nowiny z każdej osady.

Mewy, Wisła. Fot. Grzegorz Lesiński

Syrence aż zakręciło się w głowie od nadmiaru wrażeń. Tymczasem ptaki były zachwycone, że mogą gościć tutaj kogoś po raz pierwszy. Remiz aż pysznił się ze swego nowego gniazda o kształcie worka z bocznym wlotem. Budowla wisiała na końcu cienkich gałązek wierzby – pokazywał ją z każdej strony. Ale oto już przylatują krewni naszego remiza. Są zrozpaczeni, przez wiele dni pleciony domek teraz zaczyna się rozpadać… Syrenka oferuje pomoc. Ptaki ufają wodnej pannie. Zawsze radziły sobie same, ale sytuacja jest nagła, a Syrenka przecież z ich świata, choć mądra i sprytna jak człowiek. Po zapoznaniu się z precyzyjną konstrukcją, pod czujnym okiem ptasiej rodziny jej zwinne palce splatają giętkie gałązki, uzupełniają ścianki…

Tak bardzo spodobała jej się zabawa z wierzbową witką, że postanawia sama wypleść taki maleńki, zawieszony na gałązce koszyk. Najlepiej jeszcze z dwiema komorami, jak u remizów. Nie jest to wcale łatwe. Palce Syreny są zwinne i silne, ale nie umieją wyczarować odpowiednich kształtów – naprawa była jednak znacznie prostsza niż samodzielne budowanie. Z pomocą przychodzi wilga, która pokazuje jej szczątki swojego starego gniazda. To nowe jest nieosiągalne, wisi wysoko nad ziemią. Ale prosta konstrukcja głębokiego koszyka jest dla Syreny inspiracją. Zaczyna zbierać gałązki wierzby, wikliny, trzciny… Z grubszych patyczków układa rozchodzące się promienie dna, cieńsze przeplata, ściąga… Całość co chwila zanurza w wodzie – wilgotne gałązki są bardziej elastyczne i łatwiejsze do modelowania.
Pierwszy koszyczek kończy dopiero na drugi dzień. I znów budzą ją rano poranne koncerty… Syrenka obiecuje, że tu powróci, ale tymczasem chce jeszcze popłynąć do siebie. Dziwonie, remizy, wilgi znów nie mogą się nadziwić… „Tak dobrze ci idzie…!” Wołają. „Zapleć sobie gniazdo i zostań z nami!” – proszą. „Wystarczy nawet kilka luźnych gałązek, dobrze ukrytych gdzieś pod krzewami lub w trawie…” – kusi dziwonia, zbyt leniwa na budowanie gniazda.

Tymczasem w Starej Warszawie obawiano się najazdów litewsko-ruskich, które na szczęście teraz nie nadchodziły. W zimie poważnym zagrożeniem były też pożary – nieustanie w użyciu były płonące pochodnie, w kominach buchał ogień… Czujna Syrena, gotowa do niesienia pomocy, spędziła ten czas pod taflą lodu, który przykrył rzekę. Czasem nawet słyszała stukot wozu, który przemierzał po lodzie oba brzegi…

Wczesną wiosną, po pierwszym ustąpieniu mrozu, wróciła z powrotem na swoje ulubione rozlewiska i wyspy. Teraz gościły tu znacznie większe ptaki – całe stada czapli, kormoranów, nurogęsi. Czasem majestatycznie i groźnie krążył nad nimi orzeł bielik. Wystraszona, onieśmielona wodna panna zaczęła szukać dla siebie pracy wśród wierzbowych witek. Kiedy zebrała ich potężną ilość poczuła, że na powierzchni wody jest jej dosyć chłodno. Przyda jej się ubranko – koszyk, w którym będzie mogła się schować. Inaczej mówiąc gniazdo, które uwije wokół siebie. Żmudna robota ją zmorzyła, a rankiem…
O świcie znów śpiewali starzy przyjaciele, którzy wraz z nią poczuli nadchodzącą wiosnę. Znowu zdumieni i spragnieni jej obecności. Pochwalili jej pomysł i zaczęli ostrzegać. W okolicy pojawił się samotny młodzieniec, który co jakiś czas przychodzi tutaj łowić raki albo ryby. Nawet w tym celu wybudował nad rzeką drewniany pomost.

Syrenka z obawą przyjęła wiadomość o przybyszu. Już samo to, że dziki brzeg może zostać zaludniony wywołało w niej niechęć. Tymczasem chciała jeszcze radować się tym miejscem i odkrywaną po raz drugi pasją zaplatania gałązek. Trudno, tym bardziej musi pleść, by ukryć się przed młodzieńcem.

Pewnego dnia, gdy jej kryjówka była już prawie skończona i cała mogła się w niej bezpiecznie schować i pomieścić, młodzieniec zawitał. Zauważyła go, gdy stał na swoim pomości i zarzucał sieć. Początkowo w gęsty splot ze sznurka wpadały tylko wielkie czarne żuki, które z powrotem wyrzucał do wody. Może za piątym razem był wreszcie rad ze zdobyczy – nawet z daleka Syrena ujrzała ciemną skorupę i podniesione wojowniczo kleszcze. Rybak chwycił za grzbiet skorupiaka i wrzucił do płóciennej torby. Wtedy opuściła go pierwsza nieśmiałość i ogarnęła zaciekłość łowiecka.

Teraz nie patrzył już ani na rzekę, ani na otoczenie, czy choćby wschodzące do góry słońce, tylko sieć zatapiał, podrywał i napełniał torbę… Aż nagle, nie wiedzieć czemu, pochylił się zbyt mocno nad wodą i wpadł głową w bezdenną jamę. Zakotłowało się w wodzie, jakaś wielka ryba ślizgała się po nim, połknął sporo wody… Ale wnet oprzytomniał i wydostał się na powietrze. Usiłował nabrać sił i utrzymać się na powierzchni, choćby na dłuższą chwilę. Tymczasem kolejna fala znowu go zasłoniła…

Skryta w wiklinowym kokonie Syrena nie mogła na to patrzeć dłużej. Wyskoczyła ze swojego ukrycia i popłynęła za walczącym z żywiołem rybakiem. Delikatnie ujęła go za ramię i pociągnęła w kierunku brzegu. W końcu zbliżyli się do piaszczystego dna; wyczerpany młodzieniec przeszedł kilka kroków i osunął się na piasek. Nim obejrzał się za siebie, usłyszał głośny plusk wody. To Syrena onieśmielona całą sytuacją postanowiła schować się pod falami, z których przed chwilą ratowała młodego mężczyznę.
Czy to było snem? Młodzieniec po chwili doszedł do siebie i postanowił nie dać za wygraną. Dobrze pamiętaj uścisk kobiecej dłoni i niezwykłą sprawność tajemniczej istoty w wodzie… Czyżby legendarna Syrena, o której tyle słyszał bajania i opowieści? „Syreno!” – zawołał. „Dziękuję!”. „Nie musisz mnie się obawiać, nie zrobię ci krzywdy!”.

„Fiu, fiu!” – z podziwem do postawy rybaka zagwizdał remiz. „Skąd ten przybysz się domyślił?”„Fi-ju, fiju-fiju!” – zaśpiewały dziwonie i wilgi, zachwycone całą sytuacją. Siłą Syreny, jej bezinteresowną pomocą, a teraz wdzięcznością ocalałego. „Ha, ha, ha! Nie znasz, Rybaku, Syreny?! Ona już daleko!” – tylko mewy nie przepuściły kolejnej okazji do kpiny i szyderstw.

Młodzieniec się nie poddawał, czekał na nią cały dzień i rozglądał uważnie po brzegu. Tu dostrzegł niesamowity kształt z wikliny. Jakby olbrzymi jesiotr? Nie, to kobiecy kształt, syrena! Skrajnie uproszczona, ale jaka kobieca! Te biodra, kształt klatki piersiowej, splecione włosy… Toż to prawdziwa Wenus! A do tego wszystkiego kręty, kształtny ogon.

Rybak postanowił zabezpieczyć na brzegu dziwny kształt, by nie porwała go żadna ostra, wiosenna fala i… czekać, bo może jednak Syrena wróci, chociażby do swojej wielodniowej pracy. Postanowił też sobie, że jeśli tylko spotka piękną dziewczynę, to poprosi ją o rękę choćby i bez zmieniania jej postaci. Może przecież zamieszkać dla niej nad samą wodą… Odpowiednio wysoko pobudują i zabezpieczą dom. Podnosząca się czasem na rzece woda będzie nawadniać im uprawne pola. Ziemia, choć zalewowa, wyda żyzne plony; starczy pożywienia i dla nich i na sprzedaż. Z handlem nie będzie kłopotu, wystarczy przepłynąć dalej, chociażby do Jazdowa czy Warszawy. Byleby już nie musiał dłużej żyć tu sam, w dojmującym chłodzie samotności.

Czy mu się udało? Ślad po pełnych ptactwa osadach nad Wisłą pozostał w niektórych nazwach: Błota, Macierowe Bagno, Kaczy Dół… Nadwiślańskie wioski należały do rycerzy, a później szlachciców. Część tych ziem książę mazowiecki Trojan przekazał Kościołowi, były to wówczas tereny biskupstwa płockiego. O tej historii niewielu z nas jeszcze pamięta…

Jednak chyba już każdy mieszkaniec dzisiejszego Wawra słyszy w sezonie wiosenno-letnim o świetnie zagospodarowanym kawałku piaszczystego brzegu Plaży Romantycznej. Wokół niej stoją w wodzie witalne wierzbowe witki i stare rosochate wierzby. To drzewa z ciągłym pędem do życia. Wierzbowe witki wsadzone do ziemi nie usychają – zaczynają się ukorzeniać. Elastyczne gałązki w dziobach skrzydlatego ptactwa, a czasem i w naszych dłoniach zamieniają się w ptasie gniazda, domki dla ptaków i zwierząt, koszyki na prowiant, czy nawet… wiklinową syrenę.

Na wysokości Plaży Romantycznej, w centrum osiedla Radość, jest ulica Panny Wodnej. Zarówno wspaniały rozkwit dzielnicy Wawer wzdłuż prawego brzegu Wisły, jak i upamiętnienie w lokalnej nazwie Syrenki, pozwalają przypuszczać, że prośba samotnego rybaka pozostała spełniona… A ptaki w zaroślach nad Wisłą do dzisiaj śpiewają z podziwem: „Fiu, fiu!” i „Fi-ju, fiju…!”. Także mewy, które szczęśliwie mogą rozwijać swą kolonię w wiślanym rezerwacie, przekornie odpowiadają: „Ha, ha, ha…!”.

Joanna Maria Janisz

Objaśnienia:
Panna wodna – Syrenka warszawska – piękna młoda kobieta z długimi blond włosami, czystym spojrzeniem, tarczą i mieczem, której tułów przechodzi w rybi ogon. Ten wizerunek został utrwalony już wiele lat temu i chociaż przechodził pewne przeobrażenia, to właśnie taka postać syreny została utrwalona w znanych nam różnych opowieściach.

Informacje zawarte w tekście dotyczące dzielnicy Wawer pochodzą z książki A. Ciećwierz i inni, „150 lat gminy Wawer. Vademecum krajoznawcze Wawra i okolic”, Warszawa 2016.

W tekście opowiadania są zapożyczenia z Marii Rodziewiczówny „Lato leśnych ludzi” https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/rodziewiczowna-lato-lesnych-ludzi/.

O autorce:
– ur. 11.07.1982 w Lublinie. Absolwentka Liceum Szkół Plastycznych w Lublinie, Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i kilku kierunków na studiach podyplomowych.
Nauczyciel, animator, arteterapeuta, autorka książek oraz wielu projektów dla dzieci i młodzieży we współpracy m.in. z Towarzystwem Przyjaciół Dzieci, Wawerskim Centrum Kultury w Warszawie i Młodzieżowym Ośrodkiem Socjoterapii w Kazimierzu Dolnym. Zakochana w Wawrze – w rejonie Falenicy i Aleksandrowa rozpoczęła swoją przygodę z krajoznawstwem jako pomysłodawczyni i współautorka książki „Wawerski Aleksandrów. Spacer przez czasy i miejsca”. Kolejne publikacje powstawały na temat sołectw w gminie Wiązowna, z którą historycznie związane było osiedle Aleksandrów. W 2022 roku zrealizowała projekt fabularyzowania faktów. „Historie i opowieści z dzielnicy Wawer” powstały w ramach stypendium artystycznego m. st. Warszawy w Dzielnicy Wawer.