Mroźnej zimy 1939

Co prawda podobną tematykę podejmowałem w poprzednim numerze „Gazety Wawerskiej”, ale grudzień to miesiąc na swój sposób szczególny w wawerskim kalendarzu. A szczególnie grudzień 2019 – w tym roku mija osiemdziesiąt lat od wydarzeń, które dziś określa się mianem zbrodni bądź mordu wawerskiego. W nocy z 26 na 27 grudnia 1939 roku ponad 100 mężczyzn, głównie mieszkańców Wawra i Anina, zostało zatrzymanych i rozstrzelanych przez Niemców w akcji odwetowej.

To była prawdziwa zima. Za oknami śnieg i siarczysty mróz. Wszystko działo się stosunkowo szybko. 26 grudnia 1939 dwóch przestępców, Marian Prasuła z Falenicy i Stanisław Dąbek z Zastowa, napadło w Otwocku na policjanta i uciekło w kierunku Wawra. Schronili się w kawiarni Antoniego Bartoszka na rogu Widocznej i Rubinowej w Wawrze i odmówili wyjścia. Natknął się tu na nich oddział poszukiwawczy, składający się z polskiego policjanta i dwóch Niemców. Przy próbie wylegitymowania uzbrojeni przestępcy zastrzelili jednego z żołnierzy, ranili drugiego i zbiegli.
Hitlerowcy nie poprzestali na przesłuchaniu właściciela kawiarni, ale zdecydowali się też na poważniejsze działania – podjęto decyzję o zatrzymaniu wszystkich mężczyzn w okolicy. Był już późny wieczór. Akcję, która przeciągnęła się do godzin nocnych, przeprowadzono brutalnie – żołnierze plądrowali domy i bili wyciąganych z łóżek mieszkańców. W międzyczasie przyjechał na miejsce podpułkownik Max Daume, który zaaprobował podjęte środki i nadzorował prowadzone działania. Wszyscy zatrzymani, w większości Polacy, byli prowadzeni przed siedzibę komendy niemieckiej policji, znajdującej się przy ulicy II Poprzecznej 3. Tu w nocy odbywały się krótkie przesłuchania. Pytano tylko o nazwisko i narodowość. Był to jednocześnie proces, chociaż nie dano zatrzymanym żadnej szansy obrony. Sąd doraźny miał świadomość, że skazuje na śmierć niewinne osoby – w sumie ponad 100 osób. Chodziło o przeprowadzenie odstraszającej akcji odwetowej.

Antoni Bartoszek powieszony na drzwiach swojej kawiarni

Przy dawnej ulicy Spiżowej, dziś 27 Grudnia, w miejscu egzekucji, istnieje dziś symboliczny cmentarz-pomnik, zaliczany do miejsc pamięci narodowej na terenie dzielnicy Wawer. Powstał już w pierwszych latach po zakończeniu wojny. Prosta, nieprzeładowana architektura cmentarza sprawia, że udało się zachować estetykę godną tego miejsca. W centralnym punkcie znajduje się prosty pomnik w formie sarkofagu, obok dwa inne pomniki. Na cokołach wyryte zostały nazwiska ofiar. Za pomnikami krzyże i macewy symbolicznie upamiętniają ofiary zbrodni.

Miejsce egzekucji, data wykonania zdjęcia nieznana

Antoni Bartoszek, właściciel kawiarni, został pobity, zastrzelony i powieszony na drzwiach swojego lokalu. Pozostałe zatrzymane osoby poprowadzono na przygotowane już miejsce egzekucji – plac pomiędzy ulicami Błękitną i Spiżową. Wyrok śmierci był dla nich zaskoczeniem. Na plac wprowadzano kolejne dziesiątki i rozstrzeliwano z karabinu maszynowego. Ostania dziesiątka nie została zamordowana. Jej zadaniem było pogrzebanie zabitych. Siedmiu mężczyzn przeżyło egzekucję, 107 zginęło. Większość stanowili mieszkańcy Anina i Wawra.
Zabitych pogrzebano na miejscu, ale już w 1940 roku przeprowadzono ekshumację. Dziś spoczywają na cmentarzu w Glinkach (Marysin Wawerski), w Zerzniu, część przewieziono do Warszawy. Na przełomie 1946/47 roku odbył się w Warszawie proces, w którym schwytany wcześniej, niepoczuwający się do winy podpułkownik Max Daume został skazany na śmierć. Nie udało się zatrzymać pozostałych winnych.
… i dziś

Symboliczny cmentarz przy ul. 27 grudnia Fot. Michał Mroziński
Symboliczny cmentarz przy ul. 27 grudnia Fot. Michał Mroziński
Symboliczny cmentarz przy ul. 27 grudnia Fot. Michał Mroziński
Symboliczny cmentarz przy ul. 27 grudnia Fot. Michał Mroziński

W tym roku cmentarz-pomnik jest rewitalizowany przez Urząd Dzielnicy Wawer i Zakład Gospodarowania Nieruchomościami. Odnowienie pomników i ogrodzenia, uporządkowanie zieleni to działania bardzo pożądane. Również w tym roku udało się uporządkować tereny dawnych cmentarzy w Radości i Aleksandrowie. To pozytywne gesty i na pewno w takich miejscach potrzebne.

Okoliczności „zbrodni wawerskiej” opisuje książka „Wawer” J. Bijaty, 1973, za którą publikujemy archiwalne zdjęcia.