Ptasia linia. Błotniaki na zakolu wawerskim

W styczniowym numerze Gazety Wawerskiej opisywałem wizytę na Zakolu Wawerskim. Obiecałem sobie, że będę na ten rozległy podmokły teren wracał. Udało się w kwietniu.

Tym razem wyposażony byłem w wysokie kalosze, a moim celem były podmokłe łąki. Liczyłem, że mogą stanowić przystań dla ptaków wędrownych, głównie brodzących, marzyłem o czajkach, niegdyś powszechnym gatunku, którego liczebność bardzo szybko spada. Już pierwsze chwile na zakolu w zupełności wynagrodziły mi niedzielną pobudkę o 4 rano. Wschód słońca wzbudzał radosne trele sikor, rudzików i kosów. Spośród mgieł wyłaniały się kępy krzewów, a pierwsze promienie słońca odbijały się od nieruchomej wody. Było magicznie. Jeśli ktoś potrzebuje resetu, szybkiego doładowania baterii nie trzeba jechać do puszczy. Wystarczy kilka minut na zakolu. Uwznioślony tym wspaniałym spektaklem natury ruszyłem na zachód w kierunku widocznych w oddali zabudowań przy ul. Poprawnej. Wśród wysokich trzcin, co chwilę przemykały niewielkie ptaki, z których rozpoznałem trzcinniczka. Przez lornetkę widziałem też osobnika, który przypominał kląskawkę, ale było zbyt daleko i zbyt szybko odleciał, bym mógł być tego pewien. Droga, jak to na bagnach, nie była łatwa, tymczasem im słońce było wyżej, tym częściej nad łąkami zapadała cisza. Powoli zacząłem tracić nadzieję na jakieś ciekawsze obserwacje. Mignęły mi jeszcze sarny, jak zwykle eleganckie, otulone w ostatnie już poranne woale mgły. Nieco zrezygnowany usiadłem na zwalonym pniu wierzby na skraju większego bagna i niezwykle bujnego trzcinowiska. Wtedy kątem oka zobaczyłem cień, którego nie sposób pomylić z innym ptakiem. Nisko nad łąką, majestatycznie, powoli uderzając skrzydłami sunął samiec błotniaka stawowego. Błotniak w locie przypomina mi zawsze papierowy samolot, tak samo jak model wydaje się ślizgać w powietrzu. Potrafi też szybować bardzo nisko, kilka metrów nad łąką. Jakby w zwolnionym tempie porusza długimi, mocnymi, lecz wąskimi skrzydłami. Co chwilę zawisa nad łąką wypatrując zdobyczy. Jego sylwetka w locie szybującym przypomina literę „v”. Dla pełnego obrazu dodam jeszcze, że jest to ptak duży, mniej więcej wielkości myszołowa, o rozpiętości skrzydeł ok. 140 cm. Błotniaki stawowe budują swoje gniazda pośrodku mokradeł, w trzcinach, czasem w kępach wierzby. To w miarę bezpieczne miejsca, zagrażają im co prawda zmiany w środowisku i osuszanie bagien, ale stan ich populacji jest znacznie lepszy niż innych rodzimych błotniaków – łąkowego i zbożowego. Te budują swoje gniazda w wysokich trawach i zbożach a ich lęgi notorycznie giną w trybach maszyn rolniczych. Stowarzyszenie „Bocian” prowadzi program ochrony błotniaków polegający na tropieniu ich gniazd, grodzeniu ich oraz dogadywaniu się z rolnikami, by oszczędzali podczas żniw i sianokosów fragmenty upraw wokół gniazd (w internecie można zobaczyć świetny dokument o tych działaniach i samym ptaku: „Błotniak łąkowy – arystokrata pól”). Wróćmy jednak do naszych wawerskich błotniaków. To, co naprawdę warto podejrzeć, to spektakularny rytuał przekazywania pokarmu partnerowi. Najpierw samiec podlatuje w okolice gniazda, trzymając w szponach ofiarę – zazwyczaj młodego ptaka wodnego, rybę lub gryzonia. Wtedy z gniazda wzbija się samica. Samiec wypuszcza pożywienie i samica albo łapie je w locie albo zbliża się do niego szponami do góry i przejmuje przesyłkę robiąc w powietrzu fikołka. Wygląda to niesamowicie i naprawdę robi wrażenie. Jeśli więc ktoś ma lornetkę, dysponuje chwilą wolnego czasu to warto potropić wawerskie błotniaki. Przy odrobinie szczęścia można je dostrzec z okna samochodu jadąc np. ul. Kadetów.

Błotniak stawowy (Circus aeruginosus). Fot. T. Wojciech Kur

Moja kwietniowa wizyta skończyła się spacerem wzdłuż kanału Nowa Ulga. Kanał wyznacza wyraźną granicę między dziką przyrodą a cywilizacją. Po jednej stronie widać mocno przekształcony przez bobry zalany wodą las. Po drugiej – ekrany akustyczne i ogrodzenie posesji ul. Płowieckiej. W pewnym momencie dotarłem do zrzutu wody i pracujących pomp. Okazało się, że przy malutkiej i zacisznej uliczce Leśniczówki, kończącej się malowniczym mostkiem, wśród zabudowy jednorodzinnej powstają bloki z garażami podziemnymi. Skala inwestycji w porównaniu do okolicznej zabudowy i rozmiaru działki jest szokująca. W ten właśnie sposób przekształcany jest unikalny krajobraz Zakola Wawerskiego i naruszane stosunki wodne w ekosystemie, w którym wciąż można spotkać, objętego ścisłą ochroną, błotniaka stawowego.