PSZOK niezgody
23 listopada w Szkole Podstawowej nr 195 im. Króla Maciusia odbyło się spotkanie otwarte z Zarządem Dzielnicy Wawer dla mieszkańców Marysina, Anina i Międzylesia. Wydarzenie zostało zdominowane przez planowany w Marysinie przy ul. Łysakowskiej i Związkowej PSZOK. Tematem nr 2 było przeznaczenie 1-hektarowego fragmentu Lasu Matki Mojej na usługi publiczne (z pozostawieniem 70% powierzchni biologicznie czynnej).
Mieszkańcy protestują
Jednym z kluczowych punktów było przedstawienie przez wiceburmistrza Łukasza Jeziorskiego informacji na czym ma polegać i czemu służyć PSZOK. Niestety notoryczne zakrzykiwanie i przerywanie z sali nie pozwoliło na pełne i uporządkowane przedstawienie stanowiska zarządu dzielnicy. Nie przesądzając o racjach, takiej postawy części mieszkańców nie można zaakceptować, ze względu na potrzebę zachowania elementarnej kultury dialogu, a także z uwagi na uniemożliwienie innym wysłuchania i oceny planów dotyczących PSZOK. Przekrzykiwanie zniechęciło wielu uczestników, część z nich opuściła salę, a przecież ważne jest by Wawerczycy jak najliczniej stawiali się na takich spotkaniach. Przypomnieć należy, że było ono dedykowane także Aninowi i Międzylesiu.
Niemniej jednak władze dzielnicy w znacznej mierze przyczyniły się do takiego zdenerwowania mieszkańców. Po pierwsze, dysponując wieloma środkami przekazu, w szczególności wydawanym przez urząd Kurierem Wawerskim, mogły już dawno rzetelnie i szeroko propagować informacje o PSZOK. Tylko pełna transparencja może budować zaufanie do władz i pozwala unikać niepotrzebnych emocji. Tego zabrakło.
Potrzebne informacje na piśmie
PSZOK nie jest wysypiskiem śmieci, jak niektórzy przeciwnicy twierdzą, ani nie jest też zupełnie obojętnym dla otoczenia obiektem, jak chciałby to widzieć zarząd dzielnicy. W skrócie, polega na tym, że mieszkańcy zwożą do niego różne odpady, które są przyjmowane przez pracownika PSZOK i składowane w uporządkowany sposób (np. gruz, zużyte oleje, akumulatory). Nie są przyjmowane odpady w opakowaniach cieknących. Poza ogólnymi informacjami o takich obiektach znajdującymi się na stronie warszawa19115.pl, należałoby przedstawić szczegółowe plany dotyczące konkretnego PSZOKa w Marysinie, w szczególności projekt zagospodarowania terenu, planowane wielkości składowanych odpadów, sposób ich składowania oraz procedury zapewniające stałe utrzymanie porządku i minimalizację wpływu na otoczenie. Najlepiej na piśmie, czyli wykorzystując urzędowy organ informacyjny (Kurier Wawerski).
Transparencja a nie PR
Chcąc załagodzić sytuację, wiceburmistrz Jeziorski podjął nieudaną próbę skierowania uwagi obecnych na edukacyjne funkcje PSZOKa. W obiekcie mają bowiem być też prowadzone zajęcia dydaktyczne o recyklingu. Nawet próbowano forsować nazywanie go nie PSZOKiem, a „centrum edukacyjnym”. Mieszkańcy odebrali to jako marketingowe „pudrowanie” śmierdzącej rzeczywistości i natychmiast zareagowali złością. Choć obiekt faktycznie ma pełnić też funkcje edukacyjne, to zbytnie kładzenie akcentów na nie, zostało (słusznie) odebrane jako manipulacja. Jest to dobra nauczka dla lubujących się w PR-owych zabiegach władz Wawra, że „lud” takich chwytów marketingowych nie „kupuje”.
Temat PSZOKa należałoby uczciwie przedstawić w szerokim kontekście, w szczególności rozważanych wcześniej innych lokalizacji oraz uwagi złożonej przez Lasy Miejskie w sprawie procedowanego planu miejscowego Marysina. Wskazały one, że PSZOK w proponowanym miejscu może mieć negatywny wpływ na sąsiedni Las Matki Mojej.
Las jest nasz
Taki slogan znalazł się na jednym z wniesionych na spotkanie transparentów. Chodzi o przeznaczenie 1-hektarowej części lasu na tyłach piekarni Grzybki pod obiekt usług publicznych. W takiej sytuacji zawsze pojawiają się pytania o alternatywne lokalizacje. Stawiano też zarzuty o brak wcześniejszego zabezpieczenia innych zabudowanych już terenów.
Wszystkie lasy w mieście i w naszej dzielnicy to bardzo skomplikowany temat, wymagający szerokiego patrzenia nie tylko z perspektywy jednego osiedla. Pisaliśmy o tym wielokrotnie. Na tym samym spotkaniu wiceburmistrz Leszek Baraniewski chwalił się m.in. realizacją inwestycji na terenie do niedawna leśnym w Wiśniowej Górze (część Międzylesia).
Wybudowano tam drogi (ul. Bylicowa i Trzykrotki) kosztem wielu drzew, a plan miejscowy przewidział zabudowę jednorodzinną leśnych działek. To stawia pytania o priorytety dzielnicy, dlaczego asfaltowanie lasu było ważniejsze niż rozbudowa infrastruktury w innych miejscach (potrzeby wawerskie są przecież ogromne w tym zakresie).
Brakuje transparentnej i całościowej strategii dotyczącej lasów w Wawrze i w całej Warszawie. Mieszkańcy Marysina również boją się o los prywatnych działek, a tych w całej dzielnicy jest bardzo dużo. Największe obawy budzi okrajanie lasów „metodą salami”. Hektar tu, hektar tam. Gdyby mieszkańcy mieli pewność co do zabezpieczenia funkcji lasów w Wawrze, być może prędzej zgodziliby się na poświęcenie jednego kawałka pod usługi publiczne, o ile takie działanie w przyszłości nie legitymizowałoby kolejnych ograniczeń obszarów leśnych.
Mieszkańcy oczekują od władz konkretów, a nie marketingowych eko-sloganów. Przekonała się o tym radna koalicji rządzącej Joanna Buczyńska, kiedy w trakcie dyskusji o lasach nikt nie chciał słuchać jej samozachwytów o zabieganiu o fotowoltaikę na dachach dzielnicowych obiektów. Jeden z mieszkańców skwitował to stwierdzeniem, że on i wielu innych też ma panele na swoim domu i nie oczekuje pochwał.
O planowanym PSZOK-u w Marysinie Gazeta Wawerska pisała również w marcowo-kwietniowym numerze z 2021 r.🙁http://gazetawawerska.pl/2021/04/02/czy-powstanie-pszok-w-marysinie/)
0 komentarzy