Nie spać, pilnować (się)!

Wawer to dzielnica, która nie zasypia. Na razie Las, ale za to dosłownie. Nie śpi i dyskutuje, także na naszych łamach, o powołaniu straży sąsiedzkiej w osiedlu Las.

Jak dzielnica długa i szeroka, a największa przecież w stolicy, od lat działają też inne, mniejsze i większe, oddolne inicjatywy samopomocy. Na przykład pojedyncze osoby i skrzykujące się po sąsiedzku lub przez sieć grupy sprzątają wawerskie lasy, mokradła, pobocza i całe osiedla.

Wszystkie te inicjatywy – najwspanialsze, bo spontaniczne, samorzutne, w pełni obywatelskie, a do tego po prostu sensowne – łączy aktywizm, społeczna energia, zaangażowanie, niezgoda na obojętność innych oraz niską jakość przestrzeni i usług publicznych w naszym mieście. No właśnie… łączy je też coś jeszcze: obnażają fakt, że władze, wybrane przez nas i opłacane z naszych podatków, nie radzą sobie z rozwiązywaniem podstawowych problemów lokalnej wspólnoty. Nie potrafią zapewnić obywatelom bezpieczeństwa, ładu i elementarnego porządku. Co więcej, włodarze dzielnicy, ochoczo podchwytując w najwyraźniej rozpoczętej już kampanii wyborczej inicjatywę zdesperowanych mieszkańców Lasu, same się do swojej bezsilności przyznają.

Chciałoby się, by w trzeciej dekadzie XXI wieku, w stolicy szybko bogacącego się państwa członkowskiego UE, mieście o rocznym budżecie przekraczającym 27 miliardów złotych, obywatele nie musieli wyręczać policji i służb utrzymania czystości, a energia społeczna mieszkańców mogła znajdować ujście tam, gdzie jest niezastępowalna i przynosi najcenniejsze z punktu widzenia rozwoju kapitału społecznego owoce. By mieszkanki i mieszkańcy Wawra włączali się w większym stopniu w wolontariat, działania kulturalne i artystyczne czy masowe uprawianie sportu. By mieli więcej czasu na budowanie dobrych relacji w rodzinach, ze swoimi dziećmi i seniorami. By byli uważni na potrzeby osób samotnych, starszych, z niepełnosprawnościami, w kryzysie bezdomności, którzy często żyją i cierpią w ciszy tuż obok nas. By kwitły stosunki sąsiedzkie i to bez zarywania nocy na patrole.

Trzymajmy, oczywiście, kciuki za mieszkańców Lasu i wszystkich innych wawerskich „pozytywnie zakręconych”. Miejmy też jednak na oku tych, którzy być może chcieliby się na ich aktywności i pomysłach politycznie wylansować. I wreszcie nie stawiajmy na głowie tego, co przy sprawnym zarządzaniu dzielnicą i miastem stać powinno na obu nogach.